Pora na spanie czyli o dzieciach, które ciężko uśpić

Czy Wasze pociechy grzecznie chodzą spać, kiedy nadchodzi pora? Bez marudzenia, proszenia i grymasów? Bez płaczu, nerwów i stresów?

Jeśli odpowiedzieliście twierdząco chociaż na jedno pytanie, to wielcy z Was szczęściarze.

U mnie pora na spanie wygląda zupełnie inaczej, niż bym to sobie wymarzył. Ale czy przy dzieciach cokolwiek jest takie, jakie sobie kiedyś założyliśmy, że będzie?! To kwestia dyskusyjna, bo być może są tzw. „złote” dzieci, które swoim zachowaniem uszczęśliwiają rodziców każdego dnia?

Środek tygodnia, około godziny 18.30 i już wiem, że za chwilę nadejdzie długo wyczekiwany święty spokój – bez dzieci.

Słyszę dźwięk otwieranych drzwi do łazienki i stukot bosych stópek na panelach. Dzieciaki po kąpieli, czyste i pachnące poszły z żoną do swoich pokoi założyć piżamki. Jeszcze tylko przeprawa przez tortury nazywane kolacją, ale o tym kiedy indziej. 😉

Syn podchodzi i daje mi buziaka na dobranoc, po czym idzie grzecznie do pokoju machając rączką
i wołając: pa, paaaa… dobłanoc.

Z wielką nadzieją siedzę na kanapie przed telewizorem i wyczekuję dwóch magicznych słów, które od czasu do czasu (jak dla mnie stanowczo zbyt rzadko) wypowiada córka: „Mamooo chodź!”.

Żona wraca od syna i siada obok mnie:

Młody już ogarnięty – wzdycha i patrzy na mnie błagalnym wzrokiem, a ja udaję, że nie wiem o co jej chodzi.

Pytam: Córcia, kto dzisiaj ma Ci przeczytać bajeczkę na dobranoc?!

Tatuś! – mówi bez chwili zastanowienia córka.

Oddycham ciężko, ale uśmiecham się do żony i daje jej buziaka w czoło. Myślę sobie: a niech już odpoczywa. Szybko uśpię córkę, wrócę do niej i włączymy jakiś film (ha, ha!, cóż za naiwność – karci mnie moja podświadomość).

Co dzisiaj będziemy czytać? – pytam.

Ja wybiorę! – krzyczy córka, choć przecież było wiadomo, że ona ma coś wybrać. Nieważne… siadam na łóżku i widzę, jak niesie cały stos książeczek.

Nie Kochanie, aż tylu czytać nie będziemy. Wybierz sobie jedną, albo dwie.

Trzy, ok? – uwielbiam to jej licytowanie się.

Niech będą trzy – zgadzam się, bo książeczki na szczęście są cienkie.

Cienkie czy nie, czytanie zajmuje mi więcej czasu, niż się spodziewałem. Przecież w trakcie czytania jest sto pytań do… A dlaczego tak, a nie inaczej? A może kotek pójdzie na łąkę, a nie do lasu? Tato, a wiesz co dzisiaj zrobiła Hania? I ciągle coś. Czy ona w ogóle wie, o czym były te bajki? Tak, czy siak, bajki – jak ktoś kiedyś stwierdził – na pewno dzieci nie wyciszają i nie przygotowują do snu. Wprost przeciwnie, uruchamiają tę ciężką machinę zwaną CZAS NA ZWIERZENIA i ROZMOWY O ŻYCIU.

Koniec – mówię już trochę zamulony. Gasimy światełko i lulki.

Córka grzecznie gasi lampkę przy łóżeczku i układa się do spania. Czyżby jednak bajki pomogły?!

Tatooo…???

Oho, zaczyna się. Myślę sobie, że odpowiem na kilka pytań i wtedy da już sobie spokój. Jednak pytaniom nie ma końca. Po pytaniach czeka na mnie opowieść dotycząca całego dzisiejszego dnia (choć mógłbym przysiąc, że kilka poprzednich dni też się wkradło), oczywiście ze szczegółami. A na koniec rozpoczyna się seria rozmyślań: w co jutro się ubierze, obok kogo usiądzie podczas podwieczorku, czy Zosia już wyzdrowiała i jutro przyjdzie do przedszkola albo jaka będzie pogoda. I tak dalej, i tak dalej. Mnie się w którymś momencie przymknie oko i nawet nie wiem, czy szybko usnęła czy może ją prześcignąłem. Wstaję cichutko i otulam ją kołderką, bo przecież w pokoju panują tropikalne upały i cała się odkopała. Spodnie od piżamy są podciągnięte maksymalnie wysoko (to dlaczego chciała długie spodnie, a nie krótkie?!).

Nie patrzę na godzinę, bo przecież nie było mnie chwilę. Wchodzę do salonu mając w głowie już kilka tytułów na dzisiejszy wieczór, ale nikogo nie zastaję. Telewizor wyłączony, światło przygaszone, a żony ani śladu. Nieźle, myślę sobie. Nawet nie słyszałem, jak wchodzi do łazienki.

I kolejny zaplanowany wieczór – poprawka, późny wieczór – nie skończył się, tak jak miał się skończyć. Uwielbiam planowanie z dziećmi, nigdy nie wiesz co Cię czeka i czego możesz się spodziewać!

 

O autorze tekstu:

 

 

Tak w skrócie, jestem Krzysiek. Szczęśliwy tata dwójki dzieci, Laury i
Fabiana – taki fart, że trafiła się parka.
Na blogu Tata i dzieciaki opisuję rodzicielstwo z mojego punktu widzenia. Trochę z przymrużeniem oka, bo przecież dzieci to ciągły kabaret.

Total
0
Shares
2 komentarze
  1. Fajnie się czyta 😊 i można odnaleźć trochę siebie oraz dzieci w tej codziennej gimnastyce przed spaniem 😜

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane Artykuły